Liczba osób zakażonych koronawirusem w Polsce rośnie. Medialna panika udziela się również tym, którzy sceptycznie podchodzą do tej nowej, jak niektórzy komentatorzy twierdzą, „broni biologicznej”. Konsumenci pędem szturmują sklepy, z których znikają środki czystości, makarony, kasze i inne artykuły spożywcze. Pojawiają się „newsy” o tym, że trzeba wypłacać pieniądze z banków, bo niektóre już zaczęły wstrzymywać wypłaty. Do tego wszystkiego dochodzi jeszcze zamknięcie lokali gastronomicznych, szkół, kin i teatrów, czy odwoływanie imprez masowych. Wirusologiem nie jestem i na wirusach się nie znam. Niniejszy artykuł nie będzie o tym, czy COVID-19 to kolejna „dżuma”, czy tylko odmiana grypy.

Dla tych bardziej zainteresowanych wirusem, aniżeli prawem upadłościowym lub restrukturyzacyjnym i gospodarką, zachęcam do zapoznania się z wypowiedziami ekspertów w tej dziedzinie. Linki na końcu artykułu.

Faktem jest jednak, że działania rządu i obecne zachowania społeczne nie pozostaną obojętne dla wielu sektorów polskiej gospodarki, głównie małych i średnich przedsiębiorstw. O ile zdrowie jest ważniejsze od pieniędzy, o tyle ingerencja w rynek, który jest systemem naczyń powiązanych, z reguły kończy się jednakowo – problemami. Te, niestety, zwiększają falę bankructw.

Koronawirus a wybrane sektory gospodarki

Sektor bankowy

Z pewnością duża część klientów banków zastanawia się co by się stało, gdyby wszyscy zdecydowali się wypłacić środki z rachunków bankowych tego samego dnia. Efekt mógłby być tylko jeden i oznaczał by niewypłacalność banku. Banki komercyjne nie przetrzymują oszczędności swoich klientów. Służy temu tzw. rezerwa bankowa, która jest lokowana w banku centralnym. Należy jednak pamiętać, że jest to jedynie ułamek tego, czym banki rzeczywiście obracają każdego dnia. W „zdrowej” sytuacji gospodarczej, gdy jeden bank ma problemy z płynnością, to jest przejmowany przez inny bank, co służy zapobieżeniu jego upadłości. W dobie nieuzasadnionej lub uzasadnionej paniki związanej z wirusem ciężko przewidzieć jak zachowa się sektor bankowy, gdy klienci powiedzą „sprawdzam” i zaczną wypłacać środki ze swoich kont.

Sektor turystyczny

Rozpowszechnianiu się wirusa służy przemieszczanie się osób zakażonych. Nic więc dziwnego w tym, że zdecydowana większość osób rezygnuje z zagranicznych wyjazdów. Efekt? Ucierpią na tym na pewno biura podróży, hotele, przewoźnicy, linie lotnicze i inne firmy zajmujące się turystyką. Straty globalne w tej branży szacowane są na 30-50 mld dolarów. W sieci krążą wstępne informacje o stratach na poziomie ok. 400 mln złotów na naszym rodzimym rynku.

Branża gastronomiczna

Zamknięcie lokali gastronomicznych z oczywistych względów przełoży się na niższe obroty. Część restauracji, czy kawiarni ratuje się sprzedażą na wynos. Różne źródła wskazują, że niektóre punkty generowały obrót na poziomie kilkudziesięciu tysięcy złotych dziennie. Od momentu, gdy zostały zamknięte obrót wynosi ledwie kilkaset złotych.

Transport

Sytuację polskich przewoźników można określić hasłem „przymusowy urlop”. Według danych Ministerstwa Rozwoju ponad 90 proc. zamówień w transporcie pasażerskim zostało odwołanych na trzy kolejne miesiące. Niepewność co do przyszłości udziela się również przewoźnikom towarów.

Liczba frachtów do Włoch zdecydowanie spadła, co ma przełożenie na inne obszary europejskie i obniżanie stawek. Ograniczenie wymiany handlowej z Chinami przekłada się na mniejszy ruch w polskich portach. Dochodzi do ograniczania inwestycji i obserwacji sytuacji rynkowej. Odczuwalne są pierwsze oznaki spowolnienia. Sytuacji nie sprzyja również chaos informacyjny i decyzje władz krajów europejskich, które są nie do przewidzenia, a także zamknięcie granic.

Środki zaradcze – restrukturyzacja firmy lub upadłość

Pewne jest, że w pewnym momencie dojdzie do ustabilizowania sytuacji związanej z rozpowszechnianiem koronawirusa. Tego typu sytuacja zaczyna już występować w Chinach, gdzie ponoć 95% gospodarki funkcjonuje tak samo jak przed epidemią. Problematyczne będzie jednak dotrwanie do tego momentu, bo zobowiązania wynikające z prowadzenia biznesu należy regulować obojętnie od tego, czy firma ma wynik finansowy dodatni, czy ujemny.

Restrukturyzacja firmy a koronawirus

Lekarstwem, nie na koronawirusa, a na chwilowe problemy z płynnością finansową może być restrukturyzacja przedsiębiorstwa. Jest to właściwe rozwiązanie nie tylko w dobie zagrożenia epidemią, ale również w normalnych warunkach rynkowych. W ramach postępowań restrukturyzacyjnych firma może zyskać dodatkowy czas na odbudowę, ochroną przed działaniami ze strony wierzycieli, czy zewnętrzne finansowanie. Oznacza to, że dłużnik może ponownie, na skutek zawarcia układu z wierzycielami, wywiązywać się z zobowiązań, gdy jego sytuacja finansowa będzie unormowana. Z kolei zawarcie układu wiąże się m.in. z czę­ścio­wym umo­rze­niem zo­bo­wią­zań, roz­ło­że­niem na ra­ty, odro­cze­niem ter­mi­nu płat­no­ści, czy kon­wer­sją wie­rzy­tel­no­ści na udzia­ły lub ak­cje.

Warto pamiętać, że restrukturyzacja firmy możliwa jest nie tylko wtedy, kiedy przedsiębiorstwo popadło już w stan niewypłacalności. Można ją rozpoczynać nawet wtedy, kiedy występuje zagrożenie utratą płynności finansowej lub nadmiernego zadłużenia. Oznacza to, że przedsiębiorca może podejmować środki zaradcze dużo szybciej, aniżeli ziści się podstawa do upadłości (niewypłacalność).

Więcej na temat restrukturyzacji firmy 

Upadłość jako ostateczność

Niestety, obecna sytuacja może przełożyć się na zwiększoną liczbę bankructw, ponieważ część przedsiębiorców nie przetrzyma braku wpływów przy jednoczesnych obciążeniach finansowych. Z tego też względu należy pamiętać, że zaistnienie stanu niewypłacalności determinuje obowiązek złożenia wniosku o ogłoszenie upadłości w terminie 30 kolejnych dni. Brak tego typu wniosku może rodzić kolejne konsekwencje związane z odpowiedzialnością odszkodowawczą, podatkową, a w niektórych przypadkach i karną. Złożenie wniosku o ogłoszenie upadłości w terminie przez zarząd spółki z ograniczoną odpowiedzialnością może wyłączać odpowiedzialność majątkiem prywatnym.

Z punktu widzenia każdego przedsiębiorcy złożenie terminowego wniosku o upadłość ma zatem kluczowe znaczenie. Powinno to nastąpić, gdy dłużnik utracił zdolność do uregulowania drugiego kolejnego zobowiązania pieniężnego. Dla części z przedsiębiorców zbędne może być czekanie trzech kolejnych miesięcy, aby złożyć stosowny wniosek. Zgodnie bowiem z brzmieniem art. 11 ust. 1a Pra­wa upa­dło­ściowego do­mnie­my­wa się, że dłuż­nik utra­cił zdol­ność do wy­ko­ny­wa­nia swo­ich wy­ma­gal­nych zo­bo­wią­zań pie­nięż­nych, je­że­li opóź­nie­nie w wy­ko­na­niu zo­bo­wią­zań pie­nięż­nych prze­kra­cza trzy mie­sią­ce. Tego typu domniemanie nie musi znajdować zastosowania w każdym ze stanów faktycznych. Jest jedynie narzędziem pomocniczym.

Sprawdź jak pomagamy w ogłoszeniu upadłości firmy!

Linki do wypowiedzi wirusologów:

„Koronawirus. Raport” w TVN24

Prof. Włodzmierz Gut dla portalu polskatimes.pl i w audycji dla radia RMF FM

Doradca restrukturyzacyjny Filip Kozik

Autor artykułu

Filip Kozik – doradca restrukturyzacyjny i syndyk. Specjalizuje się w sprawach na gruncie prawa upadłościowego i restrukturyzacyjnego. Świadczył usługi niewypłacalnym konsumentom, a także przedsiębiorstwom. 

Kontakt z kancelarią:

    Imię (wymagane)

    Email (wymagane)

    Telefon (wymagane)

    Zapytanie